Pan Czesław znalazł swe zagryzione owce we wtorek rano, gdy jak co dzień szedł z psami na spacer w stronę stawu. – Trzy leżały we krwi, czwarta zniknęła – relacjonuje Czesław Piwoński.
– To pierwszy taki przypadek na naszym terenie. Wcześniej nigdy się nie zdarzyło, żeby wilki zaatakowały zwierzęta w zagrodach. – mówi nadleśniczy Dariusz Filipczak z Nadleśnictwa w Sobiborze.
Halina i Czesław Piwońscy mieszkają w siedlisku w Żłobku w lasach sobiborskich od czterech lat. Przenieśli się z odległej o 10 kilometrów Włodawy. Jak sami opowiadają nie ma nic lepszego jak dom za miastem i codzienne obcowanie z przyrodą, bycie na łonie natury, gdy można z ganku obserwować, jak za ogrodzeniem spacerują sarny i łosie. Piwońscy mają ogród i własne kury. Czesław kupił niedawno cztery owce, które wraz z psami uzupełniły zwierzyniec.
Właśnie po owce przyszła w nocy wilcza wataha.
Dalszą część wiadomości znajdą Państwo na stronie Dziennika Wschodniego.