Wraz z nadejściem jesieni do Włodawy powrócił problem smogu. Najbardziej zauważalny jest on na obrzeżach miasta, gdzie potęguje go wypalanie liści i traw na ogródkach działkowych i prywatnych posesjach. Najgorzej było dwa tygodnie temu, kiedy to czujniki zanotowały wielokrotne przekroczenie dopuszczalnych wartości pyłów i dymu w powietrzu.
Włodawa aspiruje do bycia miastem proekologicznym. Jednym z elementów tego założenia są czujniki badające jakość powietrza zamontowane na budynku ratusza. Odczyt może sprawdzić każdy – wystarczy wejść na odpowiednią stronę. Kilkanaście dni temu tak właśnie zrobił jeden z mieszkańców.
Okazało się, że tego dnia wszelkie dopuszczalne normy były przekroczone i to kilkukrotnie – PM10 wynosiło ok. 640 jednostek, gdy więcej niż 200 to stan bardzo zły, a PM 2,5 wynosiło ok. 450 (stan bardzo zły ponad 120). Takie wartości aparatura pomiarowa wskazywała w centrum Włodawy. Na obrzeżach było jeszcze gorzej. Smog był tak gęsty, że jeszcze na długo przed zmrokiem ograniczał widoczność, szczypał w oczy, podrażniał przewody oddechowe.
Dalszą część wiadomości znajdą Państwo na stronie Nowego Tygodnia.
I wy ludzie naprawdę myślicie że spalenie kupki liści daje smog? A nie przypadkiem palenie śmieci w piecach…