Miłośnik broni poluje na domowe zwierzęta? Postrzelona kotka nie żyje

Do naszej redakcji zgłosiła się para Czytelników z Włodawy. Przedstawili swoją historię, która nie powinna zdarzyć się w cywilizowanym kraju w XXI wieku. Na osiedlu domów jednorodzinnych we Włodawie ktoś postrzelił ich kotkę. Zwierzę nie przeżyło. Podejrzewają o ten czyn sąsiada. Teraz dochodzą sprawiedliwości na drodze sądowej.

Nasi czytelnicy podejrzewają, ze stoi za tym procederem mężczyzna, który znany jest w okolicy z zamiłowania do broni… Nasi rozmówcy twierdzą, że śmiertelny postrzał ich kotki to nie pierwszy taki incydent na tym osiedlu. Kilka lat temu postrzelona została kotka sąsiadki.

– W przeciwieństwie do naszej pociechy tamta jednak wylizała się z ran, bo śrut trafił ją dość łagodnie, zatrzymując się zaraz pod skórą. Nasz kotek nie miał tyle szczęścia. Śrut przebił mu jelita w kilku miejscach, uszkodził śledzionę i mimo operacji nie udało się go uratować. To jednak nie wszystko. Mężczyzna ten strzela do ptaków zwłaszcza w okresie letnim, kiedy dojrzewają czereśnie. Oczywiście nie złapaliśmy go za rękę, na gorącym uczynku… – Mariola i Witold.

Sytuacja odbiła się negatywnie na całej rodzinie.

– Najgorzej przeżył to nasz dziesięcioletni syn. Po operacji, podczas której weterynarze próbowali ratować życie postrzelonej kotki, w ogóle nie spał, tylko przy niej czuwał. Kiedy zdechła, nie mogliśmy go uspokoić. Cała ta sytuacja była dla niego ogromną traumą – dodaje ze łzami w oczach pani Mariola.

Żeby załagodzić smutek całej rodziny, poszkodowani skontaktowali się z kobietą, która poszukuje domów zastępczych dla bezpańskich zwierząt. Początkowo umówili się na przekazanie katalogu gotowych do adopcji kotów tak, by mogli wybrać i zadomowić nowe kota. Niestety, po paru dniach otrzymali telefon, że ze względu na sytuację z sąsiadem i brak gwarancji, że nowy kot także nie zostanie postrzelony, nikt nie zgodzi się na przekazanie kolejnego zwierzęcia do adopcji. 

– Nasz kot był zadbany i miał obrożę. Sprawca musiał być świadomy, że mierzy z broni do zwierzęcia będącego czyjąś własnością. A nawet jeśli byłby bezpański, to nie usprawiedliwia takiego zachowania. Jakie szkody takie zwierzę może poczynić na czyjejś posesji!? – dziwi się pan Witold.

Dalszą część wiadomości znajdą Państwo na stronie Super Tygodnia.

Przejdź do treści